To co mnie najgłębiej wstrząsnęło, co mię wciąż i wzrusza, i gnębi, to wstrząsnęło szeroki ogół, więc o tym się prawie wciąż mówi – to straszliwa zbrodnia: zamordowanie namiestnika [Galicji] A[ndrzeja] Potockiego przez dzikiego Rusina [Mirosława Siczyńskiego, studenta ukraińskiego]. Stało się to przed 10 dniami, 12-go [sic!], w niedzielę. Nigdy tego dnia nie zapomnę – okropność! Zamordowano jednego z najszlachetniejszych ludzi, dobrego Polaka, zdolnego i gorliwego w pracy, idealnego męża i ojca dziewięciorga dzieci! Współczucie jest ogólne i tak wielkie, tak serdeczne, że już nie może być większe i oburzenie, i jakieś dziwne rozdrażnienie wciąż… Przeszły Święta Wielkanocne [19–20 kwietnia], tak niepodobne do innych; nie wiem czy kto gdzie się weselił, bo ja widziałam tylko smutnych i zgnębionych ludzi, albo wyjątkowo sztucznie ożywionych. Mnie prawie bez ustanku w oczach stoi ta kobieta z rozdartym sercem, co go tak ogromnie kochała, tak wcześnie i nagle straciła i w taki straszny sposób. Czy ona potrafi przebaczyć mordercy?... Ach! nie wiem, nie wiem…
Lwów, Galicja Wschodnia, 12–22 kwietnia
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.
Jakie to okropne: przedwczoraj znowu na Uniwersytecie Rusini [studenci ukraińscy] dopuszczali się gwałtów i to gorszych niż dotąd, bo przyszli z rewolwerami i browningami, bo rozesłali 300 telegramów na prowincję, wzywając „braci” na pomoc, ach! przecież przeciw braciom także, którzy nie wiedzieli o niczym, przeciw polskiej młodzieży i profesorom. Straszne! Krew się polała, kilkunastu rannych, jeden zabity, Rusin z ręki Rusina. I to ma być środek zdobycia sobie uniwersytetu! A wszak go im nikt nie odmawia, mają do tego prawo, tylko to się nie da zrobić w jednej chwili i tylko naszego niech nam nie wydzierają, bo do niego znowu my mamy prawo, jedyne, święte, niezaprzeczone.
Lwów, Galicja Wschodnia, 1–3 lipca
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2: 1888–1930, Warszawa 2005.
Mimo oficjalnych przyrzeczeń dawanych przez rząd austriacki, ostatnio jeszcze przez hr. Czernina, w miesiącu styczniu, mimo obietnic i zapewnień cesarza Karola dawanych różnym polskim politykom, nie tylko że pokój zawarto z bolszewikami bez przedstawicieli Polaków, ale pokojem tym, podpisanym w Brześciu Litewskim 9 lutego 1918 r., rozdarto Królestwo Polskie oddając ziemię chełmską i podlaską utworzonemu tym traktatem Państwu Ukraińskiemu.
Było to już po prostu niezrozumiałe bezprawie, jak i gwałt niesłychany, gdyż tak Chełmszczyzna jak i Podlasie wchodziły zawsze w skład Królestwa, stanowiąc jego integralną część, zamieszkane przy tym prawie wyłącznie przez ludność polską. Niemcom tak się spieszyło do zawarcia pokoju, że się zgodzili na przedstawiciela Ukraińców, którym był dwudziestokilkuletni podoficer, nazwiskiem Sewriuk. Osobnika tego oglądaliśmy ciekawie, kiedy się zjawił w parlamencie wiedeńskim w czasie rozpraw dotyczących pokoju brzeskiego i usadowił się na galerii. Rząd oczywiście nim się pieczołowicie opiekował.
Wiadomość o tej zbrodni, dokonanej przy tym w sposób najbardziej perfidny przez oba rządy na polskim narodzie, wywołała olbrzymie, nigdy zapewne niewidziane rozgoryczenie i wzburzenie we wszystkich warstwach. Jak dawniej każdy zadany cios, jaki na naród spadał ze strony Niemców czy Austriaków, zwykle działał przygnębiająco, tak ten stał się pobudką do wspaniałego porywu obrażonego i skrzywdzonego narodu, którego gniew zerwał się jak burza we wszystkich niemal zakątkach Polski.
9 lutego
Wincenty Witos, Moje wspomnienia, t. II, Paryż 1964.
Z woli narodu ukraińskiego na ukraińskich ziemiach byłej austro-węgierskiej monarchii utworzyło się państwo ukraińskie. Najwyższą władzą rządową państwa ukraińskiego jest Ukraińska Rada Narodowa. Z dniem dzisiejszym Ukraińska Rada Narodowa objęła rząd w stołecznym mieście Lwowie i na całym terytorium państwa ukraińskiego. Dalsze zarządzenia będą wydane przez cywilne i wojskowe organy URN.
Wzywa się ludność do spokoju i posłuchu tym zarządzeniom. Pod tym warunkiem, bezpieczeństwo porządku publicznego, życia i majątku, tudzież zaopatrzenie w żywność, w pełni się poręcza.
Lwów, 1 listopada
Maciej Kozłowski, Między Sanem a Zbruczem. Walki o Galicję Wschodnią 1918–1919, Kraków 1990.
Wczoraj o godzinie 4 nad ranem wojska ukraińskie obsadziły Lwów. Garnizon lwowski zajęty został w ten sposób, że w poszczególnych koszarach żołnierzy rozbudzono około godz. 12 na alarm, poczem po usunięciu żołnierzy narodowości ukraińskiej, wszyscy inni zostali rozbrojeni, internowani lub też rozproszeni.
Przy pomocy żołnierzy ukraińskich rada narodowa ukraińska obsadziła wszystkie gmachy publiczne, dworzec kolejowy obstawiony został strażami z karabinem maszynowym, wewnątrz gmachu pocztowego umieszczono dwa karabiny maszynowe. Obsadzono dalej gmach Namiestnictwa, gdzie internowano P. Namiestnika, Wydział Krajowy, dyrekcję skarbu, Ratusz, w którym również ustawiono karabiny maszynowe.
Wszystkie gmachy udekorowano żółto-niebieskimi chorągwiami. [...]
Na ulicach rozbrajano żołnierzy i oficerów, krążyły patrole ukraińskie, pędziły automobile z żołnierzami ukraińskimi, którzy trzymali karabiny w pogotowiu do strzału.
Padły też liczne strzały w różnych częściach miasta.
Lwów, 2 listopada
„Gazeta Lwowska”, nr 250, z 3 listopada 1918.
Polacy splądrowali magazyn amunicyjny, zdobyli dynamit i liczną broń. Sił Polaków nie można obliczyć, ponieważ przyłączają się do nich cywilni. My, Ukraińcy, zażądaliśmy ze wszystkich stron posiłków, które już są w drodze do Lwowa. Połączyliśmy się również telefonicznie z rządem w Kijowie i poprosiliśmy o przysłanie materiałów i żywności.
Jesteśmy przygotowani na najtwardsze walki i pod żadnym warunkiem pozycji naszej we Lwowie nie opuścimy. Gotowi jesteśmy chętnie przystąpić do układów i dojść do porozumienia z Polakami. Pragniemy bowiem ze wszystkimi narodami żyć w zgodzie. Nie nasza to wina, że musieliśmy użyć broni. Na dowód, że postępujemy lojalnie, należy przytoczyć, że nie wzięliśmy żadnych zakładników.
Lwów, 3 listopada
Franciszek Salezy Krysiak, Z dni grozy we Lwowie (1–22 listopada 1918), Rzeszów–Rybnik 2003.
Wystąpił w tym czasie nader charakterystyczny objaw wśród walczących — przemęczenia fizycznego i psychicznego. Ludzie przez cztery dni trzymali się nerwami. Dnia 4 listopada przy odpieraniu ataku walczyli półprzytomni z podniecenia i zmęczenia. [...] Zwłaszcza wyczerpani do ostatka byli oficerowie. W takim nastroju wszystko wydaje się w czarnych barwach.
Lwów, 4 listopada
Maciej Kozłowski, Między Sanem a Zbruczem. Walki o Galicję Wschodnią 1918–119, Kraków 1990.
Wszędzie idziemy zwycięsko naprzód. Oddział kapitana Bujalskiego odrzucił wielokrotnie przewyższający go liczebnie bataljon ukr. legionistów poza tor kolei Czerniowieckiej. W akcji tej odznaczył się szczególnie por. Dzieduszycki. Nieprzyjaciel cofa się pospiesznie, ostrzeliwany przez nas w kierunku Zubrzy. Szkoła kadecka wzięta. Chorąży Wasilewski śmiałym napadem ze szkoły Marii Magdaleny opanował ulicę Kopernika i Sykstuską aż po gmach pocztowy. Walka o pocztę ma przebieg pomyślny. Zajęty pałac Sapiehów, w którym mieściła się kwatera główna ukraińska. Zdobyto tam karabin maszynowy. Cytadela okrążona. Ulica Grodecka, Kleparowcza, Janowska, Góra Stracenia w naszym ręku. Ogród Jezuicki przez kapitana Korwina w części zdobyty. Wzięliśmy dotąd przeszło 100 jeńców.
Lwów, 4 listopada
„Kurier Lwowski”, nr 514, z 7 listopada 1918.
Po strasznej strzelaninie nocnej w okolicach przedmieścia Grodeckiego, nad którym rozpościerała się olbrzymia łuna, mieszkańcy miasta, przeważnie po bezsennej nocy, opuszczali zwolna swoje siedliska.
Strzały karabinowe nie ustawały także rano. Echo strzelaniny na Grodeckiej wstrząsnęło nerwami przechodniów, ale także strzały na ulicach wywoływały panikę. Żołnierze ukraińscy, podobnie jak w dniach poprzednich, przejeżdżają przez miasto automobilami i strzelają w górę. Kule padają w okna lub odbijając się o mury, padają na chodniki.
Na ulicach ruch bardzo słaby, sklepy pozamykane, tylko niektóre spożywcze mają wejścia do połowy otwarte. Kto mógł, kupił jakiś produkt spożywczy i unosił do domu. Chleba nie można było nabyć.
Przechodnie trzymali się przeważnie murów i co chwila upatrywali bramę, w której znaleść by mogli schronienie. [...]
Ruch tramwajowy oczywiście zupełnie wstrzymany. Dorożki ani jednej nie widać na ulicach. W południe panowały na ulicach śródmieścia prawie zupełne pustki.
Lwów, 5 listopada
„Kurier Lwowski”, nr 513, z 6 listopada 1918.
W Śródmieściu Lwów przedstawia widok umarłego. Ulice puste, tylko gdzieniegdzie snują się ludzie szukający sklepów z żywnością, tu i ówdzie nieśmiało otwartych ze spuszczoną do połowy drzwi roletą. Sporadycznie słyszy się strzały z karabinów zwyczajnych i maszynowych, od czasu do czasu huknie armata, zresztą na ulicach pustka i cisza, a w domach trwoga. Bo i w domach nikt nie jest pewien przed zbłąkanymi kulami.
Lwów, 11 listopada
Maciej Kozłowski, Między Sanem a Zbruczem. Walki o Galicję Wschodnią 1918–119, Kraków 1990.
13 listopada wieczorem inżynier Stanisław Widomski odczytał nam projekt ugody z Rusinami, polegający krótko i węzłowato na tym, że nam wolno wycofać się ze Lwowa bez broni i odejść za San, skąd ewentualnie z odsieczą można by wrócić. [...] Kapitan Mączyński zrozpaczony zwiesił głowę i podparł ją dłońmi, mówił głosem przyciszonym, że ofiary są krwawe straszliwie, że przed nami coraz większa odpowiedzialność za krew przelaną, więc co robić. Sam zdania nie wypowiedział ani decyzji nie zdradzał. Nastrój złowróżbny spadł na nas. Odzywam się na to głośno, że wobec takiego nastroju należy Komendę rozwiązać, a sam odchodzę do kapitana Boruty-Spiechowicza, bo szkoła Sienkiewicza [centralny punkt oporu] trzymać się będzie dalej, bez względu na decyzję Komendy. [...]
Wtem, jak w napadzie szału, zrywa się doktor Mejbaum i przeraźliwym głosem zaczyna wołać: „Judasze, Polskę sprzedajecie! Hańba wam i dzieciom waszym!”. Gwałtowny, histeryczny atak zrobił swoje. Mączyński ze spokojem opanowanego i zrównoważonego człowieka powstał i zadecydował: „Trudno, zadanie powzięliśmy wielkie, niech krew nowych ofiar spadnie na nas”.
Lwów, 13 listopada
Obrona Lwowa 1–22 listopada 1918, t. 1, Relacje uczestników, red. Eugeniusz Wawrzkowicz i Aleksander Kawałkowski, Lwów 1933.
Ukraiński Naród nie sięga swoją ręką po cudze dobro. Zachodnioukraińska Republika Ludowa obejmuje tylko ziemie ukraińskie, z przeważającą większością rdzennej ukraińskiej ludności. Kiedy wśród tego ukraińskiego morza są polskie wyspy, my, nie wnikając w to, jak te wyspy powstały (a powstały one w rezultacie wiekowego panowania Polski nad naszą ziemią i naszym narodem), zgodnie z ideałami światowej demokracji, jesteśmy zdania, że polska ludność na naszej ziemi powinna mieć pełną możliwość podtrzymywania i rozwoju swojej narodowej tożsamości.
To znaczy, że walki nie prowadzi się o polskie ziemie, bo my nie chcemy po nie sięgać, ani o narodowe prawa polskiej ludności Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, bo to są prawa gwarantowane przez fundamentalne prawa Republiki. Krew na ulicach naszej stolicy przelewa się za inną rzecz. Polskie oddziały bojowe podniosły broń przeciw prawu narodu ukraińskiego do własnego istnienia narodowo-państwowego, w obronie „historycznych praw Polski”, aby panować na wieki wieków nad ukraińskim narodem. [...]
I dlatego zwycięstwo musi być i będzie po naszej stronie. To my walczymy za prawdę przeciw krzywdom, za wolność przeciw zniewoleniu, za nowy świat wolności i równości.
Lwów, 16 listopada
„Diło” nr 263 z 16 listopada 1918 (fragm. tłum. Andriy Pansyuk).
Skoncentrowanie większej siły w Przemyślu ma na celu nacisk na stan rzeczy we Lwowie i przygotowania w celu jego obsady. Wiadomości otrzymane są bardzo sprzeczne, stąd wynika obowiązek częstego informowania.
Poglądy polityczne na sprawę są również sprzeczne — stąd wynika nieokreśloność politycznej instrukcji, którą dać mogę. [...] My nie przesądzamy obecnie wcale, jak ostatecznie się ułoży rozgraniczenie pomiędzy Rusią a Polską, nie możemy jednak dopuścić, aby nas wyrzynano i rabowano. Jeśli położenie Wasze będzie dozwalało, to musicie sami zdecydować.
Warszawa, 16 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 5, oprac. Kazimierz Świtalski, Warszawa 1937.
Ostatnie operacje polskiego wojska rozpoczęły się o godz. 4 rano. Na krótko przedtem walczące wojska „ukraińskie” wycofywały się pośpiesznie ze Lwowa. Sztab wojskowy i „ukraińscy” działacze umknęli ze Lwowa pierwsi, drogą na Żółkiew i Krzywczyce. Cały ten odwrót ostrzeliwała nasza artyleria, kawaleria zaś miała rozkaz w walce z bliska również przeszkadzać odwrotowi. [...]
Skoro tylko zniknęły ostatnie mroki nocy, budzący się Lwów witał nasze wojska. Już około godz. 7 rano ludność miasta, skołatana wypadkami 22 tragicznych dni, wyległa na ulice miasta, przyjmując entuzjastycznie wkraczające zastępy polskiego wojska. Z ust do ust podawano sobie wiadomość o zwycięstwie naszego żołnierza. Na placach i ulicach potworzyły się wielkie grupy osób, roztrząsających ostatnie wypadki.
Lwów, 22 listopada
„Gazeta Lwowska”, nr 251, z 23 listopada 1918.
Z różnych odcinków frontu maszerowały do miasta oddziały wojskowe pod komendą oficerów. Co chwila rozbrzmiewały głośne powitania zmęczonych walką; niejednokrotnie lekko rannych żołnierzy przyjmowano gorącą kawą i herbatą. Kilka pań naprędce zorganizowało rozdawnictwo ciepłych napojów, oswobodzicieli częstowano cygarami i papierosami.
Oddziały wojska różnych gatunków broni rozlokowano w rozmaitych budynkach wojskowych, przed gmachami publicznymi ustawiono warty.
Całe przedpołudnie zbiegło na powitaniach ojców, synów i braci walczących od trzech tygodni pod komendą polską. Rodziny rozdzielonych witały serdecznie zwycięzców, dzieląc się z nimi opowiadaniem o wypadkach ostatnich dni.
Lwów, 22 listopada
„Gazeta Lwowska”, nr 251, z 23 września 1918.
Wojska nasze o godz. pół do 2 po północy wkroczyły do ratusza i objęły go w posiadanie. Z wieży ratuszowej zdjęta została chorągiew ruska, jej miejsce zajęła polska.
Po ustąpieniu Rusinów z ratusza można było sobie dopiero przedstawić obraz tego zniszczenia, jakie pozostawili po trzytygodniowych swych rządach w jego murach. W salach obrad, w prezydium, na korytarzach stosy papierów, słomy, porozrzucane w zupełnym nieładzie. [...]
Na drzwiach apartamentów prezydialnych pozostała kartka: „Komnata sotnyka Szklarenki. Proszu postukaty pry wchodi” [Gabinet sotnika Szklarenki. Przed wejściem, proszę pukać].
Rusini pozostawili w ratuszu mnóstwo fotografii, zdjętych w ostatnich dniach z pozycji wojskowych we Lwowie.
Pozostał też ów stołek, na którym żołnierze ukraińscy na podwórcu ratuszowym bili młodzież polską, aresztowaną bez przyczyny po ulicach miasta.
Lwów, 22 listopada
„Kurier Lwowski”, nr 515, z 22 listopada 1918.
Na wiadomość o ciężkim niebezpieczeństwie, w jakim znalazł się Lwów — nasze drogie miasto, broniące bohatersko krwią młodzieży, kobiet i dzieci polskiego swego charakteru — pospieszyło z pomocą wojsko polskie, zasilone ochotnikami, i ramię w ramię z mieszkańcami Lwowa, odparło zwycięsko zdradziecki napad nieprzyjacielski.
W śmiertelnej obawie o ukochane miasto — społeczeństwo polskie niesie już gorliwą pomoc, wysyłając na kresy pieniądze i żywność, na co kogo stać i co kto ofiarować może, ale to jeszcze nie wszystko. Zbliża się oto w posępnej atmosferze wieczór wigilijny. Myśl, że bohaterscy obrońcy Lwowa będą odcięci od swych rodzin, że będą w tym dniu uroczystym pozbawieni ciepła rodzinnego, nie daje nam spokoju. Z głębi serca rośnie pragnienie: pomyśleć o nich, zawieźć żołnierzom polskim opłatek od rodaków w dowód serdecznej pamięci i najgorętszego współdziałania.
Kobiety polskie pragną podjąć się tego zadania. Pomimo ogromnych trudności, zawieziemy wieczerzę wigilijną bohaterskim obrońcom Lwowa.
Kraków, 15 grudnia
„Na posterunku”, nr 35, z 15 grudnia 1918.
Na południe od Sambora odziały nasze zajęły Turkę, gdzie wzięto 150 jeńców i zdobyto kilka wagonów i prowiant. Przednie oddziały nasze dodarły do Boryni (10 km od granicy węgierskiej). Przy zajęciu Medenic na północny zachód od Mikołajowa wzięto dwa działa nieuszkodzone, pociąg pancerny i ogromne zapasy materiałów wojennych. [...] Stryj został zajęty przez oddziały wielkopolskie [...]. Wzięto stukilkudziesięciu jeńców, zdobyto dwa działa, znaczną ilość amunicji, wielkie zapasy prowiantu w magazynach i wagonach. Ludność Stryja pomagała skutecznie przy opanowaniu
miasta.
Galicja, maj
„Kurier Poznański”, nr 118/1919, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
Z Borysławia donoszą, że wojska nasze ocaliły 25 tysięcy cystern ropy, którą Ukraińcy usiłowali zniszczyć, do czego poczynione były przygotowania. [...] Ropę tę zamagazynowano, celem przechowania jej, by następnie w drodze zamiany uzyskać za nią od Węgrów potrzebne towary.
Przemyśl, 16 maja
„Kurier Poznański”, nr 118/1919, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
Do Borysławia wkraczaliśmy wśród niesłychanego entuzjazmu ludności witającej nas ze łzami wśród huku setek trąb i syren parowych i łomotu zrzucanych obcojęzycznych napisów. Dopiero gdyśmy byli z powrotem u siebie w domu, mogliśmy odetchnąć spokojnie, gdyż dobre przygotowanie i przeprowadzenie niespodziewanej szybkiej akcji koncentracyjnej umożliwiło odebranie zagłębia naftowego prawie zupełnie nieuszkodzonego.
Borysław, 19 maja
„Przemysł Naftowy”, czerwiec 1929, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
Uważałbym za konieczne, aby przed wysłaniem Rozwadowskiego [do Rumunii] wyraźnie mu oświadczyć:
a) Polityka Polski nie polega na chęci okupacji ziem przyznanych przez Polskę Ukrainie.
b) Polska chętnie na tej bazie podejmie inicjatywę wspólnej z Rumunią pracy dla poparcia Ukrainy w jej pracy organizacji własnego państwa, które by odgrodziło nas i Rumunię od Rosji państwem z natury rzeczy słabym, i przy chęci utrzymania się jako państwo niepodległe, szukającym oparcia o Polskę i Rumunię.
c) Interesy wspólne polegałyby na tym, aby zwrócić Ukrainę opartą o nasze oba państwa na wschód i w ten sposób osłonić te części składowe obu państw naszych, które posiadają w większej ilości ludność ukraińską – jako to: Besarabię i Bukowinę u nich, u nas Wschodnią Galicję i część Wołynia.
d) My dajemy na ten cel obecnie swój wysiłek militarny i pomoc w organizacji Ukrainy za pomocą Polaków pochodzących stamtąd; jeżeli Rumunia na tej bazie chce być z nami, powinna poprzeć też daniem, a raczej oddaniem tych rzeczy, które zabrała, rozbrajając części Ukraińców, którzy się wycofali kiedyś za Dniestr; rzeczy, które Ukraińcom Rumunia obiecywała oddać. Specjalnie szybko chodzi o naboje rosyjskie, których my nie mamy.
e) Rumunia powinna pójść na naszą inicjatywę i uznać wyraźnie, jak my, rząd Dyrektoriatu z Petlurą na czele i w ten sposób podtrzymać choć moralnie czynną politykę ukraińską.
Należy przy tym nadmienić, że w ten sposób uniezależniamy wspólnie naszą politykę wschodnią od kaprysów Ententy, że usuwamy wspólnie niebezpieczeństwo bolszewickie i imperialistyczne Rosji, że wreszcie wspólnie będziemy mogli przy wspólnej opiece ciągnąć korzyści specjalne z tak bogatego kraju jak Ukraina.
W tym duchu należy ułożyć instrukcje dla generała, który – chociaż bardzo nieodpowiedni kandydat – jest w tej chwili koniecznym wobec żądania króla, aby właśnie on przyjechał. Sądzę, że generał powinien tylko zagaić przyszłe pertraktacje, nie bawiąc się w szczegóły [...].
Zwiahel, 29 kwietnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Wskutek ostatniej ulewy zostały poprzerywane na wielu kopalniach doły łyżkowe, a porwana przez nawałnicę deszczową ropa zanieczyściła liczne grunta nad Tyśmienicą i jej dopływami. Dochodzi do naszej wiadomości, że właściciele zanieczyszczonych gruntów okolicznych zwracają się sporadycznie do przedsiębiorstw naftowych z żądaniem
odszkodowania za zniszczone role i plony. Ponieważ za skutki działania siły wyższej nikt nie jest odpowiedzialny, przeto celem niniejszego jest przestrzec Wielmożnych Panów przed wypłatą odszkodowań choćby nawet w najdrobniejszych wypadkach, aby nie przesądzić słuszności żądań odszkodowawczych, a to tym bardziej, że z żądaniami podobnymi mogą się zgłosić wszystkie gminy położone poniżej Borysławia.
Borysław, 13 września
Ze zbiorów Centralnego Archiwum Państwowego Ukrainy we Lwowie, zespół 235, opis 1, sygn. 7, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
1) Polska armia, w momencie przejścia Armii Czerwonej do ofensywy, była na tyle zdemoralizowana, że nie stawiała prawie oporu, poza pojedynczymi przypadkami oporu wojsk pogranicznych, osadników i oddziałów wycofujących się pod kierownictwem naczelnego dowództwa.
2) Do niewoli zagarnięto bardzo wielu szeregowców i oficerów. [...] Wyselekcjonowuje się głównie oficerów. Wśród jeńców prowadzona jest praca polityczna. Uważam, że potrzebne jest polecenie rządu o wypuszczeniu do domów jeńców Białorusinów i Ukraińców po ich spisaniu. [...]
4) Przeważająca masa ludności przyjmowała Armię Czerwoną z entuzjazmem. Jednakże w wielkich miastach, zwłaszcza w Stanisławowie, inteligencja i sklepikarze zachowywali się powściągliwie. [...]
16) W związku z wielkim uciskiem narodowym Polaków wobec Ukraińców, cierpliwość tych ostatnich jest na wyczerpaniu i w niektórych przypadkach dochodzi między Ukraińcami a Polakami do bijatyk, a nawet do gróźb wyrżnięcia Polaków. Potrzebna jest pilnie odezwa rządu do ludności, ponieważ może przekształcić się to w poważny czynnik polityczny.
Stanisławów, 21 września
Katyń. Dokumenty ludobójstwa, t. 1: Jeńcy niewypowiedzianej wojny. Sierpień 1939 – marzec 1940, red. Wojciech Materski, Bolesław Woszczyński, Warszawa 1995.
Tym razem nikt nikogo oficjalnie nie obełgiwał, nawet nie groził. Afisze zapowiedziały po prostu dzień i porządek plebiscytu [wyborów do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy]. Ale Polacy lwowscy wiedzieli już doskonale, czym grozi bojkot głosowania. Zagorzalszym głowom tłumaczyliśmy, że choćby, poza Ukraińcami i Żydami, żaden Polak nie stawił się do urny, to i tak według oficjalnych obliczeń liczba wszystkich głosujących wynosić będzie 99,2% ogółu. Czyli że nie warto narażać się na represje bez żadnego pożytku dla narodowej sprawy. No i poszliśmy posłusznie wszyscy. W „ogonku” wyborczym spotykaliśmy znajomków. Nie mówiliśmy do siebie nic.
Lwów, 22 października
Kazimierz Brończyk, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 8715.
Po zamknięciu lokalu [wyborczego] przystąpiono do opróżniania urn i liczenia głosów. Przewodniczący komisji, Sowiet, widząc pokreślone i popisane karty wyborcze, zażądał odczytania mu treści napisów. Padł blady strach na członków komisji, bo na kartach były po polsku i po ukraińsku wyzwiska i obelgi pod adresem władz... Ale trzeba było czytać, chociaż głos się łamał w oczekiwaniu na najgorsze. I tu nastąpiło coś całkiem niespodziewanego. Sowiet zaśmiewał się i wykrzykiwał z uznaniem: „Toczno kak u nas, toczno kak u nas!” [Dokładnie jak u nas]. Gdy już mu się znudziła ta zabawa, kazał spalić wszystkie karty i podpisać [przygotowany] zawczasu protokół z wynikami: 99,92% frekwencji i głosy na poszczególnych kandydatów rozłożone zgodnie z ich ważnością i kolejnością na karcie wyborczej. [...]
W ten sposób staliśmy się obywatelami pierwszego na świecie państwa robotniczo-chłopskiego.
Brody, 22 października
Stefan Büchner, AW, sygn. II/1256/2 KW.
Naród ukraiński w byłym państwie polskim skazany był na wymarcie [...]. Polscy panowie robili wszystko, by spolszczyć ludność ukraińską, zakazać używania słowa „Ukrainiec” i zastąpić je słowem „bydło” i „chłop” [...]. Armia Czerwona, wypełniając wolę wielkiego narodu radzieckiego, wyciągnęła do mas pracujących Zachodniej Ukrainy pomocną dłoń i oswobodziła je z ucisku polskich kapitalistów i obszarników.
Lwów, 27 października
Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-radzieckich, t. 7: Styczeń 1939 – grudzień 1943, oprac. Euzebiusz Basiński, Warszawa 1973.
Polacy też mają kożuchy, a nie są oni sojusznikami Niemiec ani przyjaciółmi Ukraińców. Dlatego obowiązuje ich to samo zarządzenie co Żydów. Wszystkie kożuchy i futra, rękawice, swetry, ciepłe szale mają być zniesione do gminy. Przestraszeni Polacy znoszą co mają; co lepsze — od razu znika. Po fakcie dowiadujemy się, że w tej sprawie nie było ścisłego zarządzenia władz niemieckich, lecz [wszystko] miało charakter dobrowolny. Zakpili z nas Ukraińcy.
Oleszyce, 20 stycznia
Ks. Józef Mroczkowski, Wojna w Oleszycach, „Karta” nr 24/1998.
W całym powiecie krzemienieckim po wsiach wyrżnięto już prawie wszystkich Polaków, a ci, co zdołali ujść ukraińskich noży lub kuli, schronili się do Krzemieńca i Wiśniowca, bo jeszcze w tych dwóch miejscowościach stoją załogi niemieckie. [...]
Mordowanie Polaków zaczęło się jeszcze w listopadzie ubiegłego roku [1942] i trwało przez całą zimę, lecz były to jeszcze sporadyczne wypadki – w jednej wsi wyrżnięto jedną rodzinę, w innej znów dwie lub trzy. Masowe mordy zaczęły się dopiero od Wielkanocy i z każdym dniem nabierają na sile. [...]
Co rano przychodzą wieści – tam zabito, tam zrabowano, tam znów spalono dom wraz z ludźmi. [...] Kto może więc, uchodzi do Gubernatorstwa, bo te hajdamaki się zacinają, że ani jedna noga polska nie powinna zostać na Wołyniu.
Krzemieniec, 7 czerwca
Tekst pochodzi z ulotki Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie z 1943 roku. Cyt. za: Karczowani, „Karta” nr 8, 1992.
5 marca 1944 roku odbyło się spotkanie mojego referenta N. z pewnym Ukraińcem, który przedstawił się jako Herasymowśkyj i stwierdził, że ma pełnomocnictwa centralnego kierownictwa banderowskiej grupy OUN do prowadzenia rozmów w imieniu sektora politycznego i wojskowego tej organizacji, reprezentującej wszystkie tereny zamieszkane przez Ukraińców. Tym samym podkreślił, że reprezentuje nie tylko organizację w Galicji, ale i całą Wielką Ukrainę wraz z obszarami, na których Ukraińcy stanowią mniejszość narodową. Jego organizacji zależy na rozmowach, dlatego też są skłonni odłożyć na później omówienie wszystkich dążeń politycznych Ukraińców. Negocjacje na takich warunkach są organizacji całkowicie na rękę, gdyż uważa ona, że nie czas teraz na pertraktacje polityczne. Wraz z cofaniem się wojsk niemieckich na froncie wschodnim duża część narodu ukraińskiego znów znajdzie się pod panowaniem bolszewików. Jeśli strona niemiecka pójdzie na jakieś polityczne ustępstwa wobec organizacji ukraińskiej, Stalin wykorzysta to, aby oskarżyć wszystkich bez wyjątku Ukraińców znajdujących się pod jego władzą o to, że są niemieckimi poplecznikami i agentami, i unicestwić ich fizycznie.
Oświadczył on, że naród ukraiński, zajmujący drugie miejsce w Europie pod względem liczebności, ma prawo do własnej państwowości. Ale historia dowiodła, że prawa tego narodowi ukraińskiemu stale odmawiano, a odmowa pochodziła ze wschodu, ze strony Moskwy. Dlatego został on upoważniony do jednoznacznego stwierdzenia, że jego organizacja, konsekwentnie i wytrwale broniąca prawa narodu ukraińskiego do samodzielności i własnej państwowości, uznaje za swych wyłącznych i jedynych wrogów Moskali i bolszewików, a cała jej nielegalna działalność nastawiona jest na ich zniszczenie.
13 marca
CDAHOU, zesp. 4628, inw. 1, vol. 10. Dokument został opublikowany w Kijowie — OUN i UPA u druhij switowij wijni, [w:] „Ukrajinśkyj Istorycznyj Żurnał” nr 6/1994.
Herasymowśkyj sformułował tylko następujące postulaty OUN (grupy Bandery) wobec policji bezpieczeństwa:
1. Policja bezpieczeństwa nie będzie więcej aresztowała Ukraińców za nielegalną działalność polityczną, jeżeli banderowska grupa OUN będzie ściśle wywiązywała się ze swojej obietnicy prowadzenia aktywnej walki wyłącznie przeciwko bolszewizmowi i przerwie wszelki terror, sabotaż i wszelkie próby zamachów.
2. Niemiecka policja bezpieczeństwa zwolni wszystkich więźniów politycznych, aby mogli wziąć czynny udział w decydującym boju Ukraińców z bolszewizmem. Banderowska grupa OUN chciałaby udowodnić swoją dobrą wolę i szczere dążenie do współpracy, więc nie domaga się uwolnienia poszczególnych więźniów politycznych, jeśli policji bezpieczeństwa z jakichś względów szczególnie zależy na przetrzymywaniu ich w areszcie. Grupa jest na tyle roztropna, by ani razu nie zażądać zwolnienia Bandery. Organizacja chce tym samym podkreślić, że nie domaga się bezwarunkowego zwolnienia wszystkich więźniów politycznych, musi jednak zażądać uwolnienia wszystkich kobiet, dzieci i zakładników. Przetrzymywanym w więzieniach i obozach koncentracyjnych Ukraińcom należy zapewnić takie warunki życia i pracy, które zagwarantują utrzymanie ich kondycji fizycznej, by w odpowiednim momencie, w pełni sił fizycznych i duchowych, mogli wziąć udział w rozstrzygających starciach z bolszewizmem.
Oswobodzenie nie musi koniecznie nastąpić w jakimś ściśle określonym terminie. Wystarczy, jeśli będzie dokonywane stopniowo. Banderowska grupa OUN jest zainteresowana zwłaszcza uwolnieniem dzieci aresztowanych wraz z rodzicami i uzna ten krok za wyraz dobrej woli oraz szczerych zamiarów policji bezpieczeństwa.
3. Nie można pozwalać, by ukraińskie instancje oficjalne w rodzaju Ukraińskiego Centralnego Komitetu szkalowały OUN jako agenturę, w której roi się od bolszewików, ponieważ takie nieprawdziwe i niesprawiedliwe wystąpienia obrażają honor OUN i zniesławiają ją. Również inne oficjalne instancje, niemieckie i ukraińskie, nie powinny występować z podobnymi posądzeniami o zależność organizacji od bolszewików i oskarżeniami o poplecznictwo.
4. Ruch OUN kierowany przez Banderę powinien mieć możliwość zachowania swobody działania w ramach swojej organizacji. Na działalność tę składają się przedsięwzięcia propagandowe, organizacyjne oraz wojskowe — z jedynym wyraźnym ograniczeniem: nie mogą one w żadnym stopniu szkodzić interesom niemieckim. Jeśli chodzi o przygotowania wojenne, mogą one dotyczyć tylko przyszłej walki z bolszewizmem lub też wykonania zadań bojowych, które postawi przed organizacją strona niemiecka.
5. Policja bezpieczeństwa powinna zapewnić Ukraińcom ochronę przed terrorem i prowokacjami ze strony polskiej.
W razie uzyskania gwarancji co do wykonania powyższych postulatów, grupa OUN kierowana przez Banderę składa następujące zobowiązania:
1. Grupa Bandery zachowuje bezwarunkową i pełną lojalność wobec wszystkich niemieckich interesów, zwłaszcza dotyczy to służb transportu i zaopatrzenia, niemieckich obiektów na wschodzie oraz przestrzegania koniecznej dyscypliny w strefie zaplecza operacyjnego grupy armii.
2. Banderowska grupa OUN odda do dyspozycji policji bezpieczeństwa zdobyte przez siebie dane wywiadowcze dotyczące bolszewizmu, komunizmu oraz strony polskiej i pozwoli policji, by oceniła i wykorzystała je według własnego uznania.
3. Banderowska grupa OUN nie będzie podejmowała żadnych kroków w odpowiedzi na prowokacje i akty terrorystyczne ze strony polskiej; ograniczy się do tego, że będzie powiadamiała policję bezpieczeństwa o wszystkich działaniach Polaków na szkodę Niemców i Ukraińców oraz pozostawi policji prawo prowadzenia dochodzeń w sprawie wszystkich aktów terroru i skazywania wojskowych.
4. Banderowska grupa OUN użyje swoich sił wojskowych przeciwko bandom sowieckim i do innych akcji bojowych podobnego rodzaju.
13 marca
CDAHOU, zesp. 4628, inw. 1, vol. 10. Dokument został opublikowany w Kijowie — OUN i UPA u druhij switowij wijni, [w:] „Ukrajinśkyj Istorycznyj Żurnał” nr 6/1994.
11 marca 1944 r. w okolicach miejscowości Podłamii [Podkamień] [...] 200 członków ukraińskiego ruchu niepodległościowego oświadczyło, że będą walczyć przeciwko bolszewizmowi wspólnie z niemieckim Wehrmachtem. W dniu 12 marca 1944 r. ich liczba doszła do 1200 osób. Pochodzą z RKU [Reichskommissariat Ukraine] i w większości są uzbrojeni. W klasztorze w P. przebywa około 500 polskich zbiegów.
Kraków, 15 marca
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Rzeź w Podkamieniu
Obecnie dopiero dotarł do nas szczegółowy opis wypadków w Podkamieniu, które w swojej potworności należą do najbardziej tragicznych, a zarazem są jaskrawym przykładem współdziałania Niemców z bandami ukraińskimi, bez którego współdziałania w danym wypadku w Podkamieniu do rzezi w ogóle by nie doszło. Banda ukraińska grasowała bezkarnie w Podkamieniu w ciągu całych 5 dni. Zjawiła się ona 10 marca w mieście, w którym kwaterował jeszcze wówczas oddział SS-Dywizji i dowództwo niemieckie. Zaraz następnego dnia oficerowie niemieccy i stacjonowany tam oddział SS-Dywizji opuścił miasteczko, a banda UPA, uzupełniona nowymi posiłkami, zaczęła otaczać klasztor oo. Dominikanów, w którym skupiona była ludność polska, składająca się przeważnie z uchodźców z okolicznych popalonych wsi polskich. Bandyci zażądali wpuszczenia ich do klasztoru, czemu odmówiono. Przez cały dzień 11-go i do południa 12-go marca bandy ostrzeliwały klasztor, lecz Polacy, posiadając kilka karabinów, byliby do ich wdarcia się do środka nie dopuścili.
Sytuacja zmieniła się dopiero około godziny 13-ej, kiedy pod Podkamieniem zjawił się oddział niemiecki, wracający z ekspedycji karnej na polską wieś Polikrowy. Dowódca tego oddziału wysłał posłańca do ludności polskiej, zgrupowanej w klasztorze, nakazując jej natychmiast klasztor opuścić pod groźbą bombardowania. Przerażona ludność zaczęła wychodzić za mury i od tej chwili rozpoczęła się rzeź. Bandy ukraińskie pozabijały uciekających, wdarły się do klasztoru i wymordowały bestialsko ludność tam jeszcze się znajdującą. Następnie, już wspólnie z Niemcami z przybyłego oddziału, rzuciły się na ludność polską w samym miasteczku. Sprawdzano dowody osobiste i każdego Polaka natychmiast zabijano. Mord i rabunek trwał w ciągu całego 13 i 14 marca. Niemcy sprowadzili do Podkamienia aż 200 furmanek i szereg aut ciężarowych, aby wywieźć zrabowane mienie.
[...] Dopiero 15-go marca wieczorem bandy UPA [Ukraińskiej Powstańczej Armii] opuściły miasto, a 16-go marca wróciła normalna komenda niemiecka, która udawała zdziwienie, że takie wypadki zaszły i wyrażała przypuszczenie, że musiała to być banda bolszewicka.
Instytut Studiów Politycznych PAN, Zbiór Wojciecha Bukata, Raport z Ziem Wschodnich nr 41, k. 4.
Telegram BdS [dowódcy policji bezpieczeństwa]
Kraków, 15 marca 1944 r.
Lwów
Szef policji porządkowej skierował do starszych dowódców SS i policji następujące pismo:
12 marca 1944 r. z oddziału żandarmerii... [tak w oryg. — red.] wpłynął następujący meldunek posterunku żandarmerii:
11 marca 1944 r. w okolicach miejscowości Podłamii [Podkamień] [...] 200 członków ukraińskiego ruchu niepodległościowego oświadczyło, że będą walczyć przeciwko bolszewizmowi wspólnie z niemieckim Wehrmachtem. W dniu 12 marca 1944 r. ich liczba doszła do 1200 osób. Pochodzą z RKU [Reichskommissariat Ukraine] i w większości są uzbrojeni. W klasztorze w P. przebywa około 500 polskich zbiegów.
12 marca 1944 r. klasztor ten został ostrzelany z granatników przez ukraińskich bojowników o wolność. Ponadto usiłowali oni włamać się do klasztoru, ale na to nie uzyskali pozwolenia ze strony Wehrmachtu. Posterunkowi żandarmerii nie udało się dowiedzieć, co nastąpiło potem.
[...] BdO [właśc.: BdS] i SD w Generalnej Guberni
Oberführer pułkownik policji Bierkamp
Kraków, 15 marca
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Ściśle tajne
Chwała Ukrainie
Rozporządzenie specjalne
Rozkazuję Wam niezwłoczne przeprowadzenie czystki swojego rejonu z elementu polskiego oraz z agentów ukraińsko-bolszewickich. Czystkę należy przeprowadzić w stanicach słabo zaludnionych przez Polaków. W tym celu stworzyć przy rejonie bojówkę złożoną z naszych członków, której zadaniem byłaby likwidacja wyżej wymienionych. Większe Wasze stanice będą czyszczone z tego elementu przez nasze oddziały wojskowe nawet w biały dzień.
Jak już przekazywałem w rozkazie z 5 kwietnia, przypominam jeszcze raz o prowadzeniu na swoim terenie systematycznego rozpoznania w celu wytropienia bolszewickich band. Codziennie musicie wysyłać kuriera z meldunkiem do naszego oddziału. Gdyby nie było żadnych ruchów, to o tym też należy powiadamiać. Meldunki wysyłać codziennie na Sokal do druha Orła. W meldunkach odpowiadać na następujące pytania:
1. Miejsce kwaterowania bolszewickiej bandy.
2. W jakim czasie banda kwaterowała i skąd przybyła.
3. Liczebność tej bandy.
4. Jaką broń ciężką posiada.
5. W jakim kierunku odeszła i skąd przybyła.
O wszystkim informować z każdej stanicy.
Zmobilizować do tej pracy wszystkich członków, a także młodzież i kobiety. Wykonywać wszystkie polecenia dokładnie i natychmiast. Dlaczego ciągle to zaniedbujecie? Oczyszczanie terenu musi być zakończone jeszcze przed naszą Wielkanocą, żebyśmy świętowali ją już bez Polaków. Pamiętajcie, że jak bolszewicy zastaną nas z Polakami na naszych terenach, wtedy wszystkich nas wyrżną. Działać szybko i mądrze. Mamy w tych sprawach określone pełnomocnictwa od Niemców. Nie trzeba zachowywać konspiracji aż do nieróbstwa. Czemu mnie w ogóle nie informujecie o wykonaniu wysłanych do Was rozkazów i różnych instrukcji? Z wykonania każdego rozkazu trzeba szczegółowo zdać sprawę według dat i zagadnień. Chcę to wszystko mieć. [...]
Powyciągać całą broń, a także amunicję, bo jest teraz potrzebna. Niech broń nie leży na strychach. Jest przecież rewolucja i w całym kraju osiąga ona wysoki stopień [rozwoju].
Wydobyć broń. Śmierć Polakom.
Chwała bohaterom!
PS Wysyłajcie natychmiast każdą liczbę ludzi do oddziału Orła. O wymarszu ludzi z bronią każdorazowo mnie informować. Ludzi zdolnych do noszenia broni nie magazynować.
Postój, 6 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Lwów, 8 kwietnia 1944 r.
Tajne, wagi państwowej
Zgodnie z umową, 7 kwietnia 1944 w mieszkaniu starosty powiatowego Nehringa w Kamionce Strumiłowej odbyło się spotkanie dowódcy bandy UPA Orła i niżej podpisanego, który zabrał ze sobą jako świadka sekretarza kryminalnego Streichera. Ponadto byli obecni starosta powiatowy [Kreishauptmann] Nehring i komendant wojskowy płk Meiler. Pod koniec przybyli jeszcze Hauptsturmführer SS i Obersturmführer SS dywizji zmotoryzowanej SS Hohenstaufen, którzy rozmawiali z Orłem wyłącznie o sprawach wojskowych i chcieli zawrzeć umowę, na podstawie której stacjonująca na tym terenie jednostka Hauptsturmführera SS nie będzie walczyła z bandą Orła. [...]
Przedstawiłem Orłowi żądania analogiczne jak w innych rozmowach ze stroną nacjonalistyczną, kładąc nacisk na aktualną sytuację wojenną, kiedy to, według jednoznacznych ocen, element ukraiński prawdopodobnie zaprzepaścił okazję do udowodnienia, że jest gotów walczyć u boku sił niemieckich przeciwko bolszewizmowi. Nigdy nie mogłem dostrzec tej gotowości; przeciwnie, w tych ciężkich czasach i w obliczu zagrożenia bolszewizmem ukraiński element narodowy tracił swą energię na kontynuowanie aktów terroru wobec elementu polskiego, prowadząc intensywną walkę przeciwko polskim kobietom, dzieciom, wsiom. Ten stan musi koniecznie ulec zmianie, również zdaniem policji bezpieczeństwa. Przedstawiłem Orłowi żądania, od których ani na krok nie wolno odstąpić.
1. Pełna lojalność wobec interesów niemieckich.
2. Zaprzestanie działań terrorystycznych wobec ludności polskiej.
Zaznaczyłem przy tym, że nie zabrania się Orłowi i jego oddziałowi UPA z własnej inicjatywy walczyć z polską bandą w lasach. Walka ta jednak nie może w żadnym razie rozprzestrzeniać się na polskie osiedla i wsie, czy też na tych polskich mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy do band nie należą. Jeżeli Orzeł jest w stanie udowodnić, że miejscowi
Polacy i Polki działają nielegalnie lub wspomagają bandy, to materiał wywiadowczy na ten temat powinien przedstawić policji bezpieczeństwa, gdzie zostanie on wykorzystany, a oskarżonych Polaków i Polki pociągnie się do odpowiedzialności.
3. Rezygnacja z jakichkolwiek nacisków na policję ukraińską.
4. Rezygnacja z wywierania wpływu na galicyjską dywizję piechoty SS.
Orzeł bez zbędnych słów oświadczył, że gotów jest przyjąć te cztery żądania, z wyjątkiem warunku zawartego w punkcie drugim, pozbawiającego władzy wykonawczej w stosunku do podejrzanych lub winnych miejscowych Polaków i Polek oraz ich osiedli. W tej sprawie chce on najpierw uzyskać zgodę swoich zwierzchników i przedyskutować ją ponownie na kolejnym spotkaniu. [...]
Pułkownik Meiler przypomniał, że o kolejnym spotkaniu z Orłem na temat stosunku do Polaków starosta powiatowy poinformuje mnie, sekretarza kryminalnego Streichera i naszą ochronę.
Przy pożegnaniu Orzeł zaprosił mnie i Streichera na ukraińskie święto Paschy, proponując, byśmy spędzili je z jego oddziałem. Uważam, że zaproszenie należy przyjąć jako zadanie służbowe, które pozwoli bezpośrednio zapoznać się z życiem bandy UPA. [...]
Obersturmführer SS i komisarz kryminalny (–)
Lwów, 8 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
15 kwietnia 1944 roku
Tajne, wagi państwowej
Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy
Gruppenführer SS Müller (osobiście),
Berlin
Szef policji bezpieczeństwa i SD w Generalnym Gubernatorstwie
Oberführer SS i pułkownik policji Bierkamp (osobiście),
Kraków
Szef SS i policji Brigadeführer SS
i generał-major policji Diehm (osobiście),
Lwów
Treść: kontakty UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) z Wehrmachtem, policją i instancjami administracji cywilnej. [...]
Pod koniec stycznia 1944 r. liczne oddziały UPA zaczęły szukać bezpośrednich kontaktów z oddziałami bojowymi (Wehrmachtu).
Szef wydziału wywiadu i kontrwywiadu (1s) grupy bojowej „Prützman” Sturmbahnführer SS Schmitz umiejętnie wykorzystał zmienioną sytuację. Nawiązał kontakt z poszczególnymi dowódcami band w rejonach Postojno (33 km na płn. zach. od Równego), Krzemieniec, Werba, Kochilno, Bereżce, Podkamień i Deraźne, uzyskiwał od nich informacje wywiadowcze o sowiecko-rosyjskich i polskich bandach oraz o armii sowieckiej i wykorzystał te oddziały jako grupy dywersyjne przeciwko Armii Czerwonej. Jego wysiłki okazały się bardzo przydatne dla jednostek bojowych. Jego zdaniem, grupy ogromnie dopomogły w gromadzeniu danych wywiadowczych i znacznie rozszerzyły wiedzę na temat sowieckich band.
Schmitz przekonał się, że oddziały UPA należy wykorzystywać tylko do zadań wywiadowczych i działań dywersyjnych, lecz nie jako jednostki bojowe na froncie. Uważa on, że nie powinno się spełnić prośby oddziałów UPA o wyposażenie ich w broń ciężką. Na jego polecenie oddziałom UPA wydano 70–80 karabinów, 4 karabiny maszynowe i około 10.000 szt. amunicji. [...]
III. Za każdym razem, kiedy rozmowy toczyły się między podrzędnymi dowódcami UPA i innymi instancjami (z naszej strony), wyraźnie wysuwano jednakowe żądania, ale przede wszystkim należało tak prowadzić sprawę, aby strona przeciwna nie odniosła wrażenia, że może uważać się za równorzędnego partnera.
Mimo iż do kontaktów z Herasymowśkim i dowódcami UPA niższego szczebla dochodzi już od dłuższego czasu, wydaje się, że wszystkie te starania policji bezpieczeństwa nie przynoszą praktycznie rezultatu. Chociaż Herasymowśkyj jako przedstawiciel autorytatywnego kierownictwa banderowskiej grupy OUN wciąż zapewnia, że organizacja niezwłocznie wyda rozkazy zakazujące wyrządzania szkód interesom niemieckim, prowadzenia wywrotowej roboty przeciwko policji ukraińskiej pozostającej na służbie niemieckiej oraz przeciwko ochotniczej dywizji piechoty SS „Galizien”, kontynuowania bezwzględnego ukraińskiego terroru wobec polskich kobiet, dzieci i całych osiedli, to działania oddziałów UPA w dystrykcie Galicja wcale nie świadczą o tym, że otrzymały one od swojego centralnego kierownictwa dyrektywy wynikające z porozumień zawartych w trakcie rozmów między referentem N. a Herasymowśkim.
Ponadto w dalszym ciągu dochodzi do podpaleń budynków i innego majątku trwałego będącego we władaniu Niemców, strona ukraińska dokonuje napadów i mordów na urzędnikach niemieckiej policji wykonujących zadania wywiadowcze w terenie. Dezerterzy i zbiegowie z ochotniczej dywizji SS „Galizien” w dalszym ciągu przyjmowani są do oddziałów UPA i nie powracają do swych jednostek, coraz bardziej wzmaga się terror ze strony ukraińskiej w stosunku do skupisk ludności polskiej.
Staje się wobec tego jasne, że banderowska grupa OUN nie do końca panuje nad wieloma jednostkami bojowymi rozrzuconymi po rozległym terenie i że nie wszystkie oddziały podporządkowują się rozkazom centralnego kierownictwa, lecz działają na własną rękę. Fakty te potwierdzają moje przypuszczenie, że dla grupy banderowskiej przestrzeganie postulatów strony niemieckiej i umacnianie współpracy z niemieckimi instancjami nie jest rzeczą najważniejszą. [...]
15 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Lwów, 21 kwietnia 1944 r.
Ściśle tajne, wagi państwowej
Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy
Gruppenführer SS Müller (osobiście),
Berlin
Treść: Kontakty UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) z Wehrmachtem, policją i instytucjami administracji cywilnej.
Poprzednie dokumenty: Mój raport z 17 kwietnia 1944 r. o analogicznym numerze w dzienniku podawczym.
Na pierwszym spotkaniu z Herasymowśkim [wł. Iwanem Hryniochem] referent wydziału N., zgodnie z otrzymanymi wskazówkami, jasno i kategorycznie oświadczył, że w toku negocjacji banderowska grupa OUN obiecała ograniczyć terror wobec Polaków i zaniechać negatywnego wpływu na ukraińską pozycję [policję] i skład osobowy dywizji SS „Galizien”. Mimo to strona niemiecka zmuszona jest stwierdzić, że bandy UPA nadal prowadzą akcje karne wobec Polaków i przyjmują do swoich szeregów zbiegów z policji ukraińskiej i ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Właśnie dlatego policja bezpieczeństwa odnosi wrażenie, że banderowska grupa OUN nie ma zamiaru rzetelnie z nią współpracować.
Herasymowśkyj odpowiedział, że kwestia polska i problem uciekinierów z policji ukraińskiej oraz ochotniczej dywizji SS „Galizien” to zagadnienia najtrudniejsze do rozwiązania. I chociaż on sam po zakończeniu rozmów na te tematy wielokrotnie podkreślał w sztabie, iż policja polityczna przywiązuje do nich szczególną wagę, za każdym razem napotykał na opór. Mających miejsce nieporozumień i rozbieżności nie da się rozwiązać jednym pociągnięciem, a policja także nie zaprzestaje walki z ukraińskimi nacjonalistami.
Herasymowśkyj oświadczył, że niespełnienie określonych oczekiwań banderowskiej grupy OUN w toku pertraktacji z policją bezpieczeństwa może okazać się nadzwyczaj niebezpieczne dla niego samego jako osoby, której polecono utrzymywanie kontaktów z policją bezpieczeństwa, ponieważ tylko on, bez żadnego wsparcia i gwarancji, przedstawia w sztabie OUN żądania policji bezpieczeństwa. Dla Herasymowśkiego, jak i dla całej organizacji, ważne jest uzyskanie takiego wsparcia przez umożliwienie Banderze zaprezentowania jego stanowiska w kwestii rozmów policji bezpieczeństwa z banderowską grupą OUN. Organizacja jest przekonana, że Bandera bez wahania poprze i zaakceptuje obecne kontakty mające na celu wzajemne współdziałanie w walce z bolszewizmem. Zarówno organizacja, jak i sam Herasymowśkyj uważają za konieczne, aby Bandera taki punkt widzenia potwierdził.
W związku z tym Herasymowśkyj zwraca się z prośbą, aby kompetentne instancje zezwoliły na spotkanie przedstawiciela banderowskiej grupy OUN, na przykład właśnie Herasymowśkiego, z Banderą. Czas i miejsce spotkania z Banderą mogą zostać ustalone przez policję bezpieczeństwa. Oczywiste jest, że na spotkaniu mógłby być obecny jeden z przedstawicieli policji, znający język, aby następnie zdać policji bezpieczeństwa relację z jej wyników.
Proszę o możliwie szybkie przekazanie instrukcji odnośnie tej propozycji, żebym mógł dać ostateczną odpowiedź Herasymowśkiemu.
Lwów, 21 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
„Trojan”, 5 maja 1944 r.
Ściśle tajne
Odpis rozkazu ORKP nr 7/44
Dla powiatowych prowidnyków — Rozkaz [Głównego Prowidu OUN]
[...]
Z uwagi na oficjalne stanowisko polskiego rządu w sprawie współpracy z Sowietami, należy Polaków z naszych ziem usuwać. Proszę to tak rozumieć: należy dawać polskiej ludności polecenie wyprowadzenia się w ciągu kilku dni na rdzennie polskie ziemie. Jeśli to nie zostanie wykonane, wtedy wysyłać bojówki, które będą likwidować mężczyzn, a chaty i majątek palić (rozbierać). Jeszcze raz zwracam uwagę na to, żeby wzywać Polaków do opuszczenia ziemi i dopiero później likwidować, a nie na odwrót. (Proszę na to zwrócić szczególną uwagę). W szczególności należy przeganiać z mieszanych wiosek tych Polaków, którzy nie mają tendencji do asymilacji. Natomiast nie ruszać tych, którzy mają ukraińskie rodziny i specjalnie nie ciągną do Polaków, trzymając się tylko religii. Polecenia eksmisyjne można przekazywać ulotkami (lokalnymi) bez naszego organizacyjnego podpisu. Podkreślać w nich postawę polskiego rządu i ludności na terenach zajętych przez bolszewików.
(Dokładne protokoły z antypolskich akcji przesyłać do Okr[ęgowych] P[rowidów OUN].)
5 maja
CDAWOWU, zesp. 3833, inw. 1, vol. 3, k. 53. Zachowała się tylko jedna strona dokumentu.
Postój, 11 maja 1944 r.
Panie starosto powiatowy!
Żałuję, że do 10 maja 1944 nie mogłem zjawić się u Pana osobiście, a to z tej przyczyny, że nie wolno mi bezpośrednio spotykać się z Panem, nie mam na to zgody moich zwierzchników, więc przepraszam, ale u nas jest surowa dyscyplina i porządki zgodne z Pańskim wyobrażeniem.
Jeśli zostanę upoważniony przez zwierzchników, zjawię się u Pana ku obopólnej korzyści. Byłem rad usłyszeć od pana starosty powiatowego, że nie musimy się kryć przed żołnierzami niemieckimi, ponieważ wiedzą oni, że nie powinni do nas strzelać i wdawać się w potyczki z ukraińskimi partyzantami, albowiem Wehrmacht jest sprzymierzeńcem UPA w walce z głównym wrogiem — bolszewizmem.
Niestety, żołnierze niemieccy stale przeszkadzają bojownikom ukraińskim w rejonie naszych operacji przeciwko bandom bolszewickim, co osłabia obie strony, my zaś pragnęlibyśmy wykorzystać te operacje w walce ze wspólnym wrogiem. Jednocześnie Polacy, jak pokazują fakty, gotowi są pomagać bolszewikom przeniknąć na tyły niemieckiego frontu. Jedna trzecia Polaków należy do band bolszewickich, a miejscowa ludność cywilna skwapliwie szpieguje na rzecz bolszewickich band. Tylko z pomocą polskiej ludności bolszewicy mogą prowadzić operacje w Galicji.
Gdyby władze niemieckie nie stawiały nam, bojownikom ukraińskim, przeszkód, to bandy bolszewickie nie mogłyby nawet przez tydzień utrzymać się w Galicji. [...]
Chmil
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Kamionka Strumiłowa, 19 maja 1944 r.
Pan dowódca grupy
Chmil
O sołtysie Streptowie
Z wdzięcznością potwierdzam otrzymanie Pańskiego listu z 11 maja 1944 r.
Odpowiadam nań co następuje:
1) Starć między oddziałami niemieckich sił zbrojnych a pojedynczymi grupami UPA nie da się w pełni uniknąć, dopóki władze zwierzchnie UPA nie będą gotowe do współpracy i nie przedstawią mi odpowiednich propozycji.
2) W pozostałych kwestiach osobiście nie widzę możliwości pozytywnej współpracy, jeśli poszczególne grupy UPA wciąż, prawdopodobnie na rozkaz kierownictwa UPA, w sposób samowolny dokonują podpaleń polskich wiosek i nawet majątku nieruchomego. Niszczenie majątku uważam za niedopuszczalne nie tylko w czasie wojny, a przede wszystkim za przestępstwo w obliczu przyszłości narodu ukraińskiego. Jeżeli w okresie obecnej zdecydowanej mobilizacji wysiłków w walce z bolszewizmem, zamiast koncentrować wszystkie siły przeciwko bolszewizmowi, nacjonalistyczne grupy ukraińskie palą polskie wsie, to po zwycięstwie niemieckiego oręża naród ukraiński zostanie za to srogo ukarany.
Jako szczery przyjaciel narodu ukraińskiego bardzo nad tym ubolewam; wie Pan, że wykazałem w praktyce wolę poważnego współdziałania i że UPA odniosło dzięki temu znaczne korzyści. Tym samym brałem na siebie niemałą odpowiedzialność, ponieważ Orzeł, nie ukrywający swoich nacjonalistyczno-ukraińskich celów, wykazał się zarówno wobec mnie, jak i wobec niemieckich sił zbrojnych wzorową dyscypliną. Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że postępowanie innych grup UPA nadzwyczaj utrudnia, jeśli nie uniemożliwia, mnie samemu, a także innym przyjaciołom narodu ukraińskiego, przedstawienie wyższym instancjom niemieckim postulatów narodu ukraińskiego. [...]
Starosta powiatowy (Nehring)
Kamionka Strumiłowa, 19 maja 1944
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
[...]
W ostatnim czasie Niemcy piją w ogromnych ilościach samogon. Morale żołnierzy niemieckich jest bardzo niskie, kradną, co tylko im wpadnie w oczy (w Perwiatyczach ukradli płótno znad rzeki, we wsi Spasów 27 czerwca br. ukradli około dwunastu metrów płótna, które się bieliło, we wsi Górki [?] odjeżdżając dnia 17 czerwca br. ukradli buty z cholewami i nowe trzewiki). Kradzież miała miejsce również w Jastrubiczach [?], gdzie trzech kabardijców ukradło chłopu parę koni. On swoje konie rozpoznał i odebrał, a kabardijców aresztowano.
W ostatnim okresie Niemcy coraz bardziej rozbudowują administrację, ewidencjonują mienie, bydło itp.
Złapanych zbiegów, którzy pracowali przy kopaniu okopów koło Stojanówki, Niemcy skazali na karę śmierci. Rozstrzelano jednego [naszego] sympatyka pochodzącego z Jastrubicz [?], którego przedtem hitlerowscy bandyci bestialsko zmasakrowali.
Stosunek Niemców do UPA jest podstępny i dwuznaczny. Raz złapanych w niemieckich mundurach z bronią w rękach rozstrzeliwują, drugim razem wypuszczają — pewnie w celach propagandowych. W taki sposób wypuszczono wraz z bronią pięciu strzelców z sotni Nedołuhego, którzy zostali złapani podczas obławy w Pawłowie, jednego zatrzymali jako zakładnika — bo chcieli mówić z sotennym. Natomiast gestapo wszystkich złapanych rozstrzeliwuje.
[...]
Polacy. Polaków na naszym terenie nie ma. Pozostały tylko rodziny mieszane oraz ci, którzy poprzenosili metryki do cerkwi [greckokatolickiej] i chcą się asymilować. Są to zwykle ludzie, którzy nigdy aktywnie nie występowali jako Polacy, jedyną oznaką ich polskości była religia rzymskokatolicka.
Polacy, którzy uciekli do Sokala, bardzo często powracają do wsi z folksdojczami, wykopują swój majątek, a przy tym okradają Ukraińców i grożą im.
Po „powitaniu”, jakie zgotowano im w Komarowie 15 czerwca 1944 r., Polacy już się nie pokazują we wsi. W jednostkach niemieckich są Polacy z Poznańskiego. Bardzo interesują się, kto pobił Polaków, martwią się o los Polaków, którzy wyjechali z zachodnich ziem Ukrainy.
Do Sokala powraca wielu Polaków z zachodu (z Krakowa), którzy nie mają tam warunków materialnych do życia, mówią — niech nas tu zabiją, ale z głodu umierać nie chcemy. Jednak po rozrzuceniu antypolskich ulotek wielu Polaków, którzy nigdzie nie wyjeżdżali, nie zważając na głód na zachodzie wybiera się na zachód.
[...]
Chwała Ukrainie! Ref. Prop. (Robert)
Postój, 27 czerwca 1944 r. Pow. P. [podpis nieczytelny]
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Zasadniczo masowe akcje antypolskie wstrzymujemy. Jednak konsekwentnie należy je prowadzić przeciwko wszelkiemu polskiemu elementowi współpracującemu z NKWD oraz z tymi organami moskiewskiego imperializmu, które dążą do moralnego i fizycznego zniszczenia narodu ukraińskiego (przykład [akcji przeciwko takim Polakom — przyp. G.M.]: napad na polską milicję w jakimś ośrodku, która liczy 20 osób. Należy zniszczyć trzecią część czy połowę z nich, resztę rozbroić i uprzedzić, że jeśli nie zaprzestaną współpracy z bolszewikami przeciwko nam — następnym razem też zostaną zniszczeni).
1 września
Centralne Państwowe Archiwum Wyższych Organów Władzy i Administracji Ukrainy (CDAWOWU) w Kijowie,
f. 3833, o. 2, d. 3, l. 64–68.
Ściśle tajne
O stosunku ukraińskich nacjonalistów do Polaków
W czasie śledztwa w sprawie nacjonalistycznej działalności OUN-UPA ustalono, iż w ostatnim czasie ounowcy gwałtownie zmienili swój stosunek do Polaków, starając się przyciągnąć ich do wspólnej walki przeciwko sowieckiej władzy. [...]
Aresztowana członkini stanisławowskiego obwodowego prowidu OUN Szlemko podczas przesłuchania w tej sprawie powiedziała:
„OUN w nowy sposób traktuje problem stosunku do Polaków. Jeśli wcześniej były dawane rozkazy niszczenia Polaków jako kolonistów, to teraz stawia się problem wspólnej walki OUN i polskich nacjonalistów przeciwko władzy sowieckiej w celu niedopuszczenia do sowietyzacji Polski.”
Dowództwo UPA wydało rozkaz, w którym zabrania się stosowania represji przeciwko Polakom.
Agent „Wojnow” działający w bandzie UPA „Bystrego” doniósł, że na jednej z narad dowództwa kurenia „Bystry” ogłosił:
„Otrzymaliśmy rozkaz kategorycznie zabraniający stosowania represji przeciwko Polakom nie wchodzącym w skład polskich bojówek i nie zamieszanych w szpiegostwo. Ten rozkaz powinien być przekazany każdemu żołnierzowi UPA i miejscowym bojówkom, ponieważ odcinamy się od przeszłości; wszystko jedno, czy to będzie Polak, Rosjanin czy Czech — byleby pomagał budować «Niepodległą Ukrainę».”
28 listopada
Państwowe Archiwum Federacji Rosyjskiej (GARF) w Moskwie, f. 9478, o. 1, d. 117, l. 49.
Polska ludność powinna zrozumieć, że Lwów był, jest i będzie miastem radzieckim i porządki we Lwowie będą radzieckie. Za pomocą radzieckiego prawa będziemy je wprowadzać w życie. […]
We wszystkich instytucjach naukowych, instytutach, technikach, na uniwersytecie będzie się prowadzić nauczanie według radzieckich programów i w języku ukraińskim. […] Dajemy prawo wolnego wyboru państwa – jak kto chce wyjeżdżać na terytorium Polski, nie ma przymusu, wolna wola. […] Jak się komuś zechce, żeby jego dzieci uczyły się po polsku, to może sobie wybrać jakieś inne miejsce, a jeśli nie chce, niech zostanie, ale podporządkowując się wszystkim naszym radzieckim prawom. […]
Będziemy wysyłać do pracy […] tych, którzy myślą o powrocie władzy, jaka była do 1939 roku, będziemy wysyłali pasożytów, którzy nie przynoszą pożytku naszej ojczyźnie.
Lwów, 6 grudnia
Dierżawnyj Archiw Lwiwskoj Obłasti, P3/I/59/282-283.
Do dowódców oddziałów UPA, prowidów rejonów i kuszczów
Ponieważ do tej pory zdarzają się nieporozumienia co do nowej taktyki przeciwko Polakom i bolszewikom na terenie Polski, jeszcze raz wysyłamy rozkaz w tej sprawie.
Na ziemiach ukraińskich, które czasowo weszły w skład polskiego terytorium bolszewickiej okupacji, obowiązuje nas i całą organizację, a także grupy zbrojne, przyjęcie nowej taktyki przeciwko bolszewikom i Polakom.
1. Nie ma konieczności przeprowadzania jakichkolwiek działań przeciwko Polakom. Nie ma konieczności rozpoczynania zbrojnych starć z polską milicją, polskim wojskiem, a tym bardziej z polską ludnością cywilną.
2. W wypadku napadu polskiej milicji i innych band, a także w wypadku zasadzek należy prowadzić aktywną zbrojną obronę. [...] także wtedy, gdy przeciwnik ma przewagę.
3. Należy prowadzić intensywny wywiad na temat pochodzenia napadającej bandy [...].
Zakazuje się prowadzić bez zezwolenia odwetowe działania przeciwko polskiej ludności z tych środowisk, które pozostają pod wpływem kłamstw tych band, jednak należy zastosować wszelkie środki, aby napadająca banda była zniszczona.
Akty odwetu przeciwko osobom polskiego pochodzenia, które kontynuują swoją terrorystyczną działalność, także będą przeprowadzone, ale tylko po dokładnym rozpoznaniu i przygotowaniu, na rozkaz kompetentnych władz politycznych organizacji.
4. Pojedynczych Polaków zatrzymanych w ukraińskiej miejscowości nie należy zabijać, lecz koniecznie surowo sprawdzać. Tych, których sąsiedzi Ukraińcy dobrze znają jako miejscowych ludzi nieprawomyślnych [tj. nie współpracujących z Sowietami] — przekazywać w ręce Polaków z największej [pobliskiej] wsi, nakazawszy im, by nigdy więcej nie chodzili po obcej miejscowości, ponieważ jest niebezpieczeństwo bolszewickiej prowokacji.
O każdym takim wypadku należy poinformować organizację i przekazać dokładne dane: nazwisko, imię i miejsce zamieszkania, wykształcenie, rodzaj wykonywanych zajęć, kto go zna, komu i kiedy został przekazany. W czasie przekazywania wziąć pokwitowanie od przejmujących. Tych, których miejscowi chłopi nie znają, a także tych, których znają, lecz podejrzewają o współpracę z bolszewickim wywiadem, zatrzymywać (ale nie bić). Tym ostatnim zorganizować dobrą ochronę i obserwację i natychmiast poinformować [o nich] wyżej, przekazując wszystkie potrzebne dane takiej osoby.
5. Wśród polskiej ludności prowadzić zorganizowane rajdy oddziałów, rozpowszechniać literaturę, prowadzić silną propagandę na rzecz wspólnego wyzwolenia wszystkich narodów zniewolonych i zastraszonych przez bolszewicko-moskiewski imperializm.
W żadnych okolicznościach nie zaostrzać stosunków polsko-ukraińskich.
Zakazujemy pojedynczym strzelcom i członkom organizacji z własnej inicjatywy bratać się i rozpoczynać jakiekolwiek rozmowy [z Polakami].
Stosunek do bolszewików:
1. Podtrzymywać antybolszewickie wystąpienia mas. Wyjaśniać, że za masowym polskim terrorem ukrywa się w pierwszej kolejności ręka bolszewicka.
2. Uchylać się i nie podejmować we własnej miejscowości żadnych działań skierowanych przeciwko bolszewikom (walka zbrojna).
Na terenach, które odeszły do Polski, nie wysuwać Ukraińców jako głównej siły antybolszewickiej. To zadanie wypełniają na terenie Ukrainy. Na polskim terenie pozostawić aktywne, uzbrojone grupy, które będą działać w wypadku terroru i innych działań przeciwko nam.
3. Chwytać bolszewickich wywiadowców tak jawnych, jak i niejawnych, którzy wysyłani są masowo w nasze lasy; przekazywać ich kompetentnym instancjom organizacji.
Nie wypełniający rozkazu zostaną surowo ukarani.
Chwała Ukrainie!
Miejsce postoju, 10 maja 1945 K.P.
GARF, f. 9478, o. 1, d. 292, l. 80–82.
Dnia 17 grudnia 1945 r. pododdz. 512 [...] przygotował zasadzkę na skraju lasu koło drogi, która prowadziła z Rybotycz do w[si] Kopysno. [...] WP nadeszło strzeleckim rzędem. Od pierwszych naszych strzałów unieszkodliwiony został erkaemista wroga. Karabin maszynowy przejął od niego jego amunicyjny, ale i ten padł od naszych strzałów. 2 oficerów WP rozkazało reszcie wycofywać się skokami, lecz padli od naszych kul. Na polu boju pozostało 3 zabitych oraz 3 rannych. 5 uciekło, z czego 4 rannych. Ranny szeregowiec zeznał, że obaj oficerowie to komuniści i „jeśli ich puścicie, to oni nas potem powieszą”. D[owód]ca oddz. U-4 przeprowadził sąd polowy i po wykazaniu winy obydwu oficerom rozstrzelano ich. Dla rannego szeregowca WP przysłano podwodę, która odwiozła go do Rybotycz.
Okolice Rybotycz, 17 grudnia
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-8, k. 167, 168, 165.
Dnia 27 grudnia 1945 r. oddział [U-4] na rozkaz z góry oraz dlatego, by odebrać z rąk wroga inicjatywę ofensywną i żeby ten przestał myśleć o wypadach w teren, połączonych z mordami i rabunkami cywilnej ludności ukraińskiej, a bardziej myślał o obronie swoich centrów miejskich, [...] przeprowadził akcję na m. Przemyśl. Akcja trwała od godz. 1.30 do 3.00. [...] Pododdz. 510 [...] zajął bez walki wodociągi. Podpalono wieżę ciśnień, zniszczono [...] granatami zegary oraz maszyny, a także podpalono oliwę i naftę w wieży wodnej. [...] Pododdz. 511 spalił Kruhel Wielki, pozostawiając ok. 20 domów zamieszkanych przez Ukraińców. Sekcja moździerzowa wystrzeliła 11 pocisków na m. Przemyśl, z czego 2 pociski padły na dworzec kolejowy m. Przemyśla i jeden zapalił wagon pocztowy, który spłonął. 3 pociski spadły na koszary [...], jeden na ulicę Słowackiego, 2 na zabudowania szpitala wojskowego przy ul. Słowackiego, reszta nad San.
Wyniki akcji: w m[ieście] Przemyśl panika, „banderowcy strzelają z ciężkiej broni”. Brak wody w m. Przemyśl, spalono zboże kontyngentowe w stodołach.
Przemyśl, 27 grudnia
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-8, k. 167, 168, 165.
Dnia 30 grudnia 1945 [...] na polecenie rej[onowego] prow[idnyka] Ł. [...] oddz. U-1 razem z oddz. U-5 zlikwidowały pomiędzy godz. 00.15 a 01.25 w[ieś] Nowosielce, która liczyła 250 numerów, a była zasiedlona już wyłącznie przez Polaków repatriantów ze wschodu. [...] Akcja rozpoczęła się na sygnał białej rakiety i wybuch na stacji. Polacy ostrzeliwali się z domów. Były wypadki, że z siekierami rzucali się na strzelców. Erkaemista „Sosna” zabił kolbą (zaciętego) erkaemu [Polaka], który chciał uderzyć go kołkiem. Większość Polaków to przybysze z Galicji. Kiedy strzelcy chcieli jednemu Polakowi pomóc wynosić rzeczy i wygnać bydło — to ten zaparł się, nie chciał sam wyjść z chaty i nie dał wygnać bydła. Tak i spalił się w chacie razem z całym swoim dobytkiem.
Strzelcy idący na akcję otrzymali instrukcje, jak mają podczas niej postępować. Wszystkim mówili: „Palimy swoje chaty”, „Stalin wrogiem Polaków i Ukraińców” itp. Jak brali bydło z dworu, to oświadczyli, że rekwirują na „fundusz walki zniewolonych narodów”. Wszędzie rozdawano ulotki. Strzelcy pomagali (jeśli to było możliwe) wynosić rzeczy. W czasie akcji zabito około 15 Polaków, którzy stawiali opór lub ostrzeliwali się. Na stacji rozbrojono milicjanta, a budynek stacji całkowicie zniszczono. W czasie akcji zatrzymano transport. [...] Zwiad doniósł, że w zatrzymanym transporcie było kilku zabitych i rannych bolszewików. Akcja spowodowała wielką panikę wśród polskich repatriantów, a szczególnie we w[si] Zarszyn i polskich wioskach bandyckich. Wszelkie rabunki w ukraińskich wioskach na razie ustały. Polscy sołtysi rozmawiają z naszymi wioskami.
Postój, 31 grudnia 1945
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-8, k. 167, 168, 165.
Dnia 19 stycznia 1946 o godz. 10 pododdz. 507 i 509 pod dowództwem samego d[owód]cy oddz. [„Chrina”] brały udział w Święceniu Wody we wsi Serednie Wielkie. W czasie Święcenia Wody doniesiono, że przez w[ieś] Choceń w kierunku na Serednie Wielkie posuwa się WP w sile ok. 100 żołnierzy. [...] W ciągu 30 minut pojawił się wróg. Jego moździerz [...] ostrzelał szczyt góry 658 oraz w. Serednie Wielkie, a wojsko zaczęło nacierać [...]. Pododdz. 507 zaczął nacierać i zepchnął wroga do potoku, który płynął ze w. Choceń do Serednich Wielkich. W tym czasie pododdz. 509 ze skrzydła zaatakował wroga, który zaczął cofać się potokiem w kierunku w. Choceń. Oba pododdz. nękały wroga aż do w. Tysowiec. [...]
Wyniki boju:
Straty wroga: 44 zabitych [...] oraz wielu rannych. Oprócz tego 4 żołnierzy, w tym jednego porucznika wzięto do niewoli; po zapoznaniu z celami naszej walki i wręczeniu im wydanych przez nas ulotek dla WP zwolniono ich.
Straty własne: żadne.
Zdobyto: 1 moździerz 82 mm [...], 3 karabiny maszynowe z amunicją (diegtiariewy), 8 PPS, 3 PPSz, 1 ros[yjski] karabin snajperski. [...]
Serednie Wielkie, 19 stycznia
AMSWiA, Akta Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-6, k. 50, 60.
Dnia 25 stycznia 1946 w nocy WP, w sile około 5 kompanii i 2 auta NKWD-ystów oraz około stu cywilów ubranych częściowo w wojskowe mundury, podjechało cicho do wioski [Zawadka Morochowska]. Ustawili ubezpieczenia od strony lasu, obstawili wsie Morochów, Mokre, Wysoczany, Płonna i góry od Niebieszczan i Ratnawicy. Wpadli do wioski bez strzału i zamordowali 58 dzieci i kobiet (rżnęli je bagnetami, wydłubywali oczy, rozcinali brzuchy, piersi, łamali ręce, nogi, obcinali nosy i uszy i tak rzucali je w ogień płonących chat). [...]
Po [dokonaniu] mordu Lachy uciekli bardzo szybko, bojąc się, aby ktoś na nich nie napadł.
Zawdka Morochowska, 25 stycznia
AMSWiA, Akta Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-6, k. 50, 60.
30 stycznia w nocy nieznani sprawcy spalili w Rzepedzi na przysiółku Zajniki 7 zabudowań polskich, 2 mosty na drodze Rzepedź–Komańcza przez Osławę. Sprawcami tego napadu byli prawdopodobnie Ukraińcy.
Sanok, 4 lutego
Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zesp. 16, sygn. 146, k. 2.
20 marca 1946 r. kurenie UPA d[owód]ców „Chrina” i „Myrona” wspólnie przeprowadziły atak na Jasiel. [...] Wroga okrążono i całkowicie rozgromiono. [...] W archiwum znaleziono dokładną charakterystykę każdego członka WP; na podstawie tych danych 20 jeńców zwolniono, resztę, która wsławiła się paleniem i zabójstwami ludności ukraińskiej, rozstrzelano.
Jasiel, 20 marca
UPA w switli dokumentiv z borotby za Ukrajinśku Samostijnu Sobornu Derżawu 1942–1950 r., t. II, [b.m.w.] 1960, s. 156.
Dnia 20 marca 1946 r. o godz. 06.45 oddz. 94, 95a13 oraz oddz. Myrona [Wołodymyra Hołyszko] dokonały napadu na w. Jasiel, gdzie byli zebrani żołnierze ze strażnic granicznych ze w. Komańcza, Łupków, Radoszyce i Wola Michowa. Żołnierze ci grabili oraz mordowali bezbronną ludność ukraińską. I tak we w. Polany Surowiczne ograbili i zabili 9 gospodarzy, a we w. Wisłok Dolny zabili 7 gospodarzy i spalili 32 chaty. Aby przerwać te ich bandyckie napady na bezbronną ludność ukraińską, dowódca oddz. U-5 postanowił dokonać na nich napadu właśnie wtedy, kiedy żołnierze będą wszyscy razem.
Według planu atakować miały pododdz. 513 i 514 oraz 501 [...] Reszta pododdz. miała wystawić zabezpieczenia i nie wypuścić żadnego polskiego żołnierza z wioski. [...] Pododdz. 501, ponieważ WP nie uciekało, ale przyjęło bój, zaczął [...] atakować. Kiedy pododdz. 501 wszedł do wioski, zaczął przeszukiwać chaty, w których ukrywali się polscy żołnierze, brać ich do niewoli i odprowadzać na wyznaczone miejsce. W czasie ataku odznaczyli się odwagą strzelcy Czajka, Topór i Dowhyj, którzy pierwsi wbiegli do wsi i z bliskiej odległości ostrzelali chaty, w których znajdowało się WP [...].
Wyniki boju:
Straty wroga: 24 zabitych, 6 rannych oraz 79 wziętych do niewoli (w tym 2 poruczników, 5 podporuczników, 1 chorąży, plutonowy i 32 kaprali).
Straty własne: 2 lekko ranni strzelcy.
Zdobyto: 2 moździerze 54 mm, [...] 7 rkm „diegtiariewa”, [...] 64 karabiny, 40 PPSz i PPS, [...] 5 wiader, 1 maszyna do pisania, 50 kg makaronu, 50 kg mąki, 100 kg zboża, 50 kg soli, [...] 7 koni z taboru, 2 wozy oraz archiwum sztabu.
20 marca
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-6, k. 233–235.
Dnia 23 marca 1946 r. o godz. 01.10 oddz. U-1 przeprowadził akcję na w. Komańcza.
Po akcji na w. Jasiel polscy żołnierze uciekli do w. Radoszyce, a miejscowa ludność zaczęła grabić porzucony majątek. Żeby ratować resztę majątku przed rozgrabieniem, d[owód]ca U-1 wydał rozkaz marszu do w. Komańcza. Oddz. U-1 przyszedł do w. Komańcza [...]. Przede wszystkim spalono wszystko, co tylko mogło spłonąć, budynki i budki kolejowe oraz 40 wagonów (lokomotywa z 2 wagonami uciekła do w. Łupków). Następnie spalono: koszary wojskowe, budynek MO, mleczarnię, 4 drewniane mosty na szlaku kolejowym, 1 drewniany most na szosie, 3 wille na [górze] Birczy oraz folwark. Następnej nocy wysadzono: zwrotnicę wyjazdową i wjazdową, wieżę ciśnień, 2 wodopompy oraz żelazny most kolejowy na szlaku do w. Komańcza (most przerwano w środku i zawalił się).
Klasztor na Birczy po porozumieniu z kuszcz[owym] Makarenką pozostawiono nienaruszony. W czasie akcji we w. Komańcza zatrzymano jako podejrzanych o szpiegostwo miejscową nauczycielkę, jej siostrę i dróżnika [...]. Kiedy zamierzali uciec korzystając z nieuwagi strażnika, zastrzelono ich.
23 marca
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-6, k. 235, 249.
Dnia 24 marca 1946 r. o godz. 19.20 oddz. [U-5 „Chrina”] razem z oddz. d[owód]cy Myrona przeprowadził na rozkaz kol[egi] rejonowego Łewka napad na m. Bukowsko. Celem napadu było schwytanie bandytów, którzy rabowali okoliczne wsie ukraińskie. W m. Bukowsko przeprowadzono zebrania z ludnością polską, na których polska ludność pod groźbą 1.000.000 zł kontrybucji wydała wszystkich bandytów. Z wydanych bandytów złapano tylko jednego, bo reszta częściowo wyjechała, a częściowo została aresztowana przez UB z Sanoka. Schwytanemu bandycie kazano zapłacić 30 dolarów amerykańskich jako karę za grabieże. Oprócz tego zabrano z wioski 6 szt. bydła na wyżywienie oddz. [...]. Następnie strzelcy zjedli kolację, za kolację w restauracji zapłacono 750 zł.
24 marca
AMSWiA, Akta sprawy Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-6, k. 235, 249.
Przy niniejszym podaję dane o wypadkach w powiecie, otrzymane ze Starostwa Powiatowego, Ref[erat] Polityczno-Społeczny.
Donoszę, że w nocy z 18 na 19 i z 19 na 20 marca 1946 r. banderowcy zabrali bydło na terenie gminy Jaśliska w gromadzie Rudawka 14 sztuk, Woli Niżnej 4 sztuki, w Moszczańcu 4 sztuki, w Surowicy 20 sztuk i w Dąbrowie 8 sztuk.
Sanok, 26 marca
Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zesp. 16, sygn. 146.
Dnia 4 kwietnia 1946 r. o godz. 20.00 oddz. [U-5 „Chrina”] przeprowadził odwetową akcję na m. Bukowsko. Polska cywilna ludność tego miasteczka razem z bolszewicko-polskimi, bandyckimi wojskami napadała na nasze wioski, grabili, palili, a niektórych gospodarzy żywcem rzucali do ognia. Pomimo naszego ostrzeżenia, jakie miało miejsce na przeprowadzonych [przez nas] zebraniach w dniu 24 marca 1946 r., bandycka ludność m. Bukowska nie zaprzestała swoich grabieżczych napadów na okoliczne ukraińskie wioski; postanowiono [zatem] to m[iasteczko] zniszczyć.
Miasteczko Bukowsko liczyło ok. 500 budynków, w tym 60 murowanych, które podpalone w ciągu 16 minut, paliły się przez dwa dni.
Wyniki akcji:
Straty wroga: nieznane.
Straty własne: żadne.
Zabrano: 15 koni, 25 krów (przekazano je ludności ukraińskiej z wiosek spalonych przez Polaków).
Zniszczono: ok. 500 budynków, w tym 60 murowanych całkowicie.
Sanok, 27 maja
AMSWiA, Akta Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, X-13, k. 40.
Wiadomości własne. […]
Dnia 6 kwietnia przybyło WP do Bukowska, zastrzelili 3 Ukraińców w Tokarni, na skutek czego ludność ukraińska z Tokarni i Wolicy uciekła w popłochu przed WP do lasu. WP radzi ludności polskiej pozostałej w Bukowsku, aby uciekała do Sanoka przed napadami band ukraińskich z gór. Ludność jest bezradna i przerażona — krążą różne wersje: jedni mówią, że jest to zemsta Ukraińców za spalenie przez WP 13 wiosek ukraińskich, inni twierdzą, że jest to robota band ukraińskich, które są w zmowie z polską reakcją. Ksiądz rzym[sko]-kat[olicki], proboszcz z Bukowska werbuje ludność polską — pogorzelców do wyjazdu na Zachód.
Dnia 7 kwietnia w Komańczy został rozstrzelany przez WP tamt[ejszy] ksiądz ukraiński — proboszcz Komańczy wraz z synem za posiadanie broni w domu.
Sanok, 8 kwietnia
Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zesp. 16, sygn. 146.
Wiadomości własne. […]
Dnia 6 kwietnia przybyło WP do Bukowska, zastrzelili 3 Ukraińców w Tokarni, na skutek czego ludność ukraińska z Tokarni i Wolicy uciekła w popłochu przed WP do lasu. WP radzi ludności polskiej pozostałej w Bukowsku, aby uciekała do Sanoka przed napadami band ukraińskich z gór. Ludność jest bezradna i przerażona — krążą różne wersje: jedni mówią, że jest to zemsta Ukraińców za spalenie przez WP 13 wiosek ukraińskich, inni twierdzą, że jest to robota band ukraińskich, które są w zmowie z polską reakcją. Ksiądz rzym[sko]-kat[olicki], proboszcz z Bukowska werbuje ludność polską — pogorzelców do wyjazdu na Zachód.
Dnia 7 kwietnia w Komańczy został rozstrzelany przez WP tamt[ejszy] ksiądz ukraiński — proboszcz Komańczy wraz z synem za posiadanie broni w domu.
Sanok, 8 kwietnia
Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zesp. 16, sygn. 146.
(wiadomości własne)
Dnia 24 maja 1946 r. o godz. 8.00 na stadionie sportowym w Sanoku odbyła się egzekucja przez powieszenie dwóch osobników z bandy NSZ [Narodowych Sił Zbrojnych]: Ryniaka i Pudlika, skazanych wyrokiem sądu doraźnego na karę śmierci za napady z bronią w ręku na Posterunki MO, funkcjonariuszy UB, na żołnierzy polskich, na spółdzielnie i za kradzież bydła. Egzekucja wywarła silne wrażenie na tutejszej ludności. Na terenie Sanoka na temat egzekucji krążą różnego rodzaju pogłoski antysowieckie:
1. Jedni mówią, że wyrok jest za surowy i niesprawiedliwy, bo Żyd sądził, a Sowiet wieszał.
2. Inni mówią, że wyrok jest również niesprawiedliwy, bo skazani na śmierć, chociaż posiadali broń i dokonywali napadów, jednak nikogo z osób cywilnych ani też z Wojska, Bezpieczeństwa czy Milicji nie zamordowali, co potwierdził również przewód sądowy, zatem wyrok powinien być łagodniejszy.
3. Inni twierdzą, że dotychczas nie widzieli żadnego publicznego wyroku i egzekucji na Ukraińcach, którzy często napadają, palą i mordują ludność polską i przedstawicieli Władz państwowych, żołnierzy polskich i milicjantów. W fakcie tym dopatrują się win Władz Sowieckich, które rzekomo nie dopuszczają do wykrycia i ukarania Ukraińców winnych zbrodni na Polakach.
Sanok, 24 maja
Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zesp. 16, sygn. 164.
Ob. Prezydent: Wznawiam posiedzenie. Został zgłoszony przez posła Burdę i towarzyszy wniosek nagły następującej treści (czyta):
Na mocy art. 18 i 19 regulaminu obrad Krajowej Rady Narodowej posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego wnoszą o uchwalenie: „Krajowa Rada Narodowa powołuje komisję poselską w składzie 12 posłów — po dwóch z każdego klubu poselskiego — dla natychmiastowego zbadania stosunków, dotyczących bezpieczeństwa na terenach województwa rzeszowskiego i lubelskiego, zaproponowania środków dla zwalczania grasujących band, zapewnienia bezpieczeństwa osobistego, majątku i opieki miejscowej ludności oraz przedłożenia planu zagospodarowania opuszczonych lub zniszczonych terenów”.
Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego uważają swój wniosek za nagły i żądają głosu wnioskodawcy dla uzasadnienia nagłości wniosku.
Dla uzasadnienia nagłości wniosku udzielam głosu posłowi ob. Burdzie.
Poseł ob. Burda: Wysoka Rado! Jeżeli wejdziemy na teren województwa rzeszowskiego, na teren województwa lubelskiego, a przeważnie na terenie powiatów: sanockiego, przemyskiego, lubaczowskiego i wielu innych, to mamy wrażenie, że jeszcze wojna się nie skończyła. Patrzymy na te setki, tysiące osad ludzkich, patrzymy na tysiące gospodarstw, patrzymy na te wielkie tysiące hektarów odłogów, z których tak żyzne ziemie zasańskie dawały tyle chleba ludności polskiej. Te cyfry, które tu rzucam, to nie są cyfry gołosłowne, to są cyfry opancerzone krwią i zgrozą, to są cyfry, które wołają do sumienia narodu, do sumienia Rządu i Wysokiej Rady, aby natychmiast przyjść ludności z pomocą jeszcze przed nadchodzącą zimą. To są cyfry oblane łzami, cyfry oblane krwią ludzką.
Wobec tego prosimy Wysoką Radę o uchwalenie nagłości tego wniosku. (Oklaski).
Ob. Prezydent: Kto przeciw nagłości wniosku zabiera głos? Czy Minister Bezpieczeństwa Publicznego zgadza się na nagłość wniosku?
Minister Bezpieczeństwa Publicznego ob. Radkiewicz (powitany oklaskami): Wysoka Rado! Pozwolę sobie tym razem ograniczyć się tylko do tego konkretnego wniosku. Ja nie widzę potrzeby powołania specjalnej komisji.
Organy Bezpieczeństwa w ciągu tego całego okresu czasu prowadziły dość intensywną walkę, szczególnie jeżeli chodzi o oczyszczenie wymienionego terenu z band ukraińskich i faszystowskich. Sytuacja w tej chwili jest niewątpliwie inna, lepsza, aczkolwiek jeszcze niezadowalająca, ale nie jest taka, jak była 4–5 miesięcy temu, kiedy repatriacja jeszcze nie była skończona.
Gdyby chodziło o sens polityczny wniosku klubu PSL — muszę oświadczyć, że ma on specjalny posmak. Powstaje pytanie, dlaczego PSL stawia ten wniosek i ogranicza zagadnienie bezpieczeństwa tylko do terenów rzeszowskiego i lubelskiego i wymienia tamte powiaty. Chodzi więc tylko o sprawę band ukraińskich. Dla nas, dla obozu demokratycznego ważne jest oczyszczenie terenu z band wszelkiego rodzaju reakcji, niezależnie czy ukraińskiej, czy polskiej, oczyszczenie z band ukraińskich i polskich.
Dlatego wypowiadam się przeciw nagłości wniosku.
Ob. Prezydent: Poddaję pod głosowanie sprawę nagłości wniosku.
Kto jest za nagłością wniosku, zechce podnieść rękę. Dziękuję. Kto jest przeciw nagłości? Większość.
Wniosek jako zwykły zostanie przekazany Komisji Administracji i Bezpieczeństwa.
Warszawa, 23 września
Sprawozdanie stenograficzne z posiedzeń Krajowej Rady Narodowej w dn. 20, 21, 22 i 23 września 1946 r., Warszawa 1946, s. 474–476.
Gdyby posadzić naprzeciwko siebie przeciętnego polskiego inteligenta i przeciętnego niemieckiego inteligenta i poprosić ich, żeby uzgodnili jakąś wersję wspólnej polskoniemieckiej historii, oni to uzgodnią. Będą oczywiście pewne różnice, ale da się wypracować jakieś wspólne stanowisko. A gdyby postawić naprzeciwko siebie przeciętnego inteligenta polskiego i ukraińskiego, to oni sobie opowiedzą dokładnie przeciwne, zupełnie niemożliwe do pogodzenia wersje historii.
Tymczasem historia historią, a w Polsce żyją Ukraińcy, których bliscy zostali zamordowani, zabici i oni chcą im postawić pomniki. Więc piszą, że był żołnierzem UPA, na co polscy mieszkańcy się nie godzą. Jedni protestują, drudzy stawiają pomniki nielegalnie. Toczą się wokół tego spory, postępowania sądowe, karne, cywilne...
[...]
– A jaki jest Twoim zdaniem najpoważniejszy dziś konflikt w stosunkach z mniejszością ukraińską w Polsce?
Sprawa Jaworzna. Kiedy w ramach akcji „Wisła” wysiedlano ludzi, ukraińską inteligencję, a także ludzi, którzy na oko wydawali się liderami społeczności, kierowano ich do obozu w Jaworznie. Tam siedzieli młodzi chłopcy z AK, trochę Niemców, ale głównie Ukraińcy. Wymordowano tam ileś osób. Sąd w Katowicach orzekł, że w obozie w Jaworznie stosowano metody ludobójstwa. No więc Ukraińcy, którzy przeżyli obóz w Jaworznie, domagają się dziś odszkodowań kombatanckich. I ta sprawa przegrywa na każdym głosowaniu w sejmie, ostatnio przegrała też w Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Bo myślenie jest takie, że w Jaworznie siedzieli bandyci z UPA. Tymczasem w ich papierach jest napisane: „Osadzony bez wyroku w obozie w Jaworznie”.
13 września
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.